Tam, gdzie rozchodzą się drogi: Aborcja we Francji i USA

Reklama

wt., 07/26/2022 - 21:40 -- MagdalenaL

Kiedyś Francuzi i Amerykanie byli zgodni co do praw reprodukcyjnych. Dziś jest inaczej.

Kiedy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych unieważnił wyrok w sprawie Roe v. Wade, po francuskich mediach społecznościowych szybko zaczął krążyć cytat Simone de Beauvoir: „Nie zapominajmy, że wystarczy tylko polityczny, gospodarczy lub religijny kryzys, a prawa kobiet zostają podważone. Ich pozycja nigdy nie jest silna. Musimy być czujne do końca życia”.

Dziś ta czujność wynika po części z tego, że historycznie Francja szła ramię w ramię z USA, jeśli chodzi o aborcję i związane z nią prawa reprodukcyjne. W 1965 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał przełomowe oświadczenie przyznające małżeństwom dostęp do środków antykoncepcyjnych. Francja zalegalizowała antykoncepcję dla każdego obywatela dwa lata później. W 1973 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał wyrok w sprawie Roe v. Wade. Znów, po dwóch latach Francja też zalegalizowała aborcję, uchwalając ustawę znaną później jako loi Veil po słynnej polityczce Simone Veil, która jako ministerka zdrowia przewodziła staraniom na rzecz reformy.

Jednak dziś drogi tych dwóch państw rozchodzą się. W marcu, gdy w Stanach perspektywa unieważnienia Roe v. Wade była już na horyzoncie, francuskie Zgromadzenie Narodowe (izba parlamentu) wydłużyło określony przez loi Veil czas, w jakim aborcja jest możliwa do 14 tygodni (licząc od szacowanej daty poczęcia, w praktyce wynoszącej około 16 tygodni po ostatniej miesiączce). Ustawodawcy bazowali między innymi na sprawozdaniu parlamentarnym z 2020 roku, według którego rocznie około 4 tys. Francuzek wyjeżdżało za granicę dokonać aborcji, ponieważ ich ciąża przekroczyła granicę dozwolonych wówczas 12 tygodni. Ponadto, 25 czerwca – dzień po tym, jak amerykański Sąd Najwyższy unieważnił Roe v. Wade – członkowie partii prezydenta Emmanuela Macrona, wspierani przez jego premiera, zapowiedzieli projekt zagwarantowania prawa do aborcji we francuskiej konstytucji.

Zrobili to, mimo że aborcja we Francji nie spotyka się praktycznie z żadnym sprzeciwem politycznym. Lewicowa koalicja szybko zaproponowała podobną zmianę w konstytucji. Jeśli chodzi o resztę sceny politycznej, Les Républicains, centroprawicowa partia reprezentująca przede wszystkim tradycjonalistycznych katolików, już dawno straciła na znaczeniu. Nawet Marine Le Pen, liderka skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, która w przeszłości mocno sprzeciwiała się aborcji, ostatnio odpuściła. Zapytana, czy sama poprze zmianę w konstytucji, pozrzędziła trochę, że Francja to nie USA i żadna partia nie przewiduje zmiany prawa aborcyjnego, ale w końcu przyznała: Pourquoi pas? Dlaczego nie?

Bibia Pavard, historyczka z Université Panthéon-Assas, potwierdza, że wczesne ruchy dążące do legalizacji aborcji były bardzo podobne w obu krajach, a niektórzy działacze francuscy i amerykańscy nawet mieli ze sobą kontakt. W naszej rozmowie zauważyła, że Francja i USA definiowały to, o co toczyła się walka w porównywalny sposób – jako „wyzwolenie kobiet, ideę decydowania o własnym ciele, ale także kwestię zdrowia publicznego, ponieważ nielegalna aborcja jest skrajnie niebezpieczna”.

Nadrzędną różnicą jest religia. W latach 70. Francuzi byli nadal dość katolickim narodem i od samego początku aborcja miała zagorzałych przeciwników, którzy, jak podkreśliła Pavard, „wygłaszali poglądy, że to morderstwo, coś sprzecznego z naturą i Bożym porządkiem, że to zło”.

Jednak już wtedy zarówno we Francji, jak i większości Europy, chrześcijaństwo traciło na swoim znaczeniu. Przemiany społeczne rozpoczęte w latach 60. utożsamiały religię z represyjnym starym porządkiem świata. Jeden ze sloganów rewolucji wśród francuskich studentów w 1968 roku brzmiał Il est interdit d’interdire („Zabrania się zabraniać”). Wielu młodych ludzi odrzuciło religię, a politycy w większości postanowili trzymać się od niej z daleka. Jeśli chodzi o aborcję, nawet europejski Kościół Katolicki z czasem przestał być tak stanowczy.

Poza tym, że cała Francja zamyka się na Zielone Świątki i Wniebowzięcie NMP, w życiu publicznym pozostało dziś niewiele śladów religii. Według Centrum Badawczego Pew tylko 11% Francuzów twierdzi, że religia jest „bardzo ważna” w ich życiu. To jeden z najniższych wyników w Europie. Niewielu rodziców, których znam, chrzci swoje dzieci lub wysyła je na religię, a jeśli już, to raczej się tym nie chwalą.

Pod tym względem Francja to zupełnie inny świat niż USA, gdzie według Pew – pomimo pewnych zmian w ostatnich latach – ponad połowa (53%) obywateli twierdzi, że religia jest dla nich „bardzo ważna”. Publiczne przejawy religijności są powszechne, a nawet cieszą się pewnym uznaniem, także wśród polityków. Wygląda na to, że zakazywanie czegoś z powodów religijnych wciąż przynosi satysfakcję wielu Amerykanom.

Żadnej grupy we Francji i reszcie Europy nie można porównać do ewangelicznych chrześcijan z USA, stanowiących jedną czwartą ludności tego kraju. Amerykańskie kościoły protestanckie są polityczną i społeczną siłą napędową kampanii mających na celu ograniczenie lub zakaz aborcji. To za ich sprawą skupienie debaty publicznej przeniosło się z praw i potrzeb kobiet na potrzeby zarodka czy płodu. We Francji mniej niż 2 procent ludności to ewangeliczni chrześcijanie i nie tworzą oni żadnego bloku politycznego.

Tutaj inne czynniki wchodzą w grę. Na walkę o prawa do aborcji we Francji mocno wpłynął Manifest 343, list otwarty z 1971 roku napisany przez de Beauvoir i podpisany przez ponad trzysta znanych pisarek, aktorek, reżyserek i projektantek, w tym Catherine Deneuve, Marguerite Duras, Agnès Varda i Sonię Rykiel. Wszystkie one oświadczyły, że poddały się zabiegowi usunięcia ciąży i twierdziły, że dostęp do niego jest ich „najbardziej podstawowym żądaniem, bez którego spełnienia nie da się nawet zacząć politycznej walki”.

Po tym wydarzeniu opinia publiczna we Francji zaczęła zmierzać w kierunku legalizacji aborcji. W 1974 roku porażające wrażenie w całym kraju zrobiła Simone Veil, gdy w telewizji nadano jej wystąpienie przed Zgromadzeniem Narodowym, w którego skład wchodzą niemal wyłącznie mężczyźni. Fakt, że to ona reprezentowała sprawę aborcji był znamienny – Veil przeżyła Holocaust, jako nastolatka trafiła do Auschwitz, a po latach została pierwszą przewodniczącą Parlamentu Europejskiego.

Z początku loi Veil zezwalało na przerwanie ciąży jedynie w pierwszym trymestrze i tylko u kobiet, których stan oceniano jako „niebezpieczny”. W praktyce jednak dawało to lekarzom dużą dowolność. Ostrożność osadzona w loi Veil – wyrażona m.in. w tym, że prawo poddano i odświeżono po pięciu latach – prawdopodobnie pomogła społeczeństwu przyzwyczaić się do zmian.

– Prawo było z początku bardzo restrykcyjne – stwierdziła Pavard, ale dodała, że pozwalało też na stopniową reformę. – Mieliśmy feministki w rządzie, które – szczególnie na takich stanowiskach jak ministerka praw kobiet – prowadziły do dalszych zmian.

Najnowsze nowelizacje dają pozwolenie położnym – już wcześniej dopuszczanym do wykonywania większości aborcji – aby przeprowadzać również chirurgiczne przerwanie ciąży. (Oprócz tego Francja zezwala na dokonanie zabiegu na każdym etapie rozwoju płodu, pod warunkiem, że ma on wadę lub śmiertelną chorobę albo jeśli życiu matki grozi niebezpieczeństwo).

Roe v. Wade orzekało jedynie o konstytucyjnym prawie do aborcji, usuwając prawne przeszkody w tej kwestii, tymczasem we Francji powstała cała infrastruktura medyczna i finansowa, której celem było uczynienie zabiegu dostępnym w całym kraju. Obecnie ubezpieczenie powszechne we Francji obejmuje pełen koszt zarówno chirurgicznego, jak i farmakologicznego przerwania ciąży. (Sama aborcja przez zażycie leku jest coraz bardziej popularna we Francji, aktualnie stanowi około 69% wszystkich zabiegów).

Francuski system jest jednak daleki od doskonałości. Sprawozdanie wykonane przez Zgromadzenie Narodowe w 2020 roku wykazuje, że nie ma wystarczająco dużo lekarzy do wykonywania zabiegów i wielu z pokolenia loi Veil przechodzi na emeryturę. Autorzy przedstawiają wniosek, że „we Francji aborcję się «toleruje», nie zawsze jednak zapewnia”. Mimo to kraj ten zmierza w dobrym kierunku i to w sposób, który mi – Amerykance mieszkającej tu wiele lat – wydaje się niezwykle praktyczny. Kiedy rząd zauważył, że część młodych kobiet nie stosuje antykoncepcji, ponieważ jest za droga, całkowicie zniesiono jej koszt dla osób poniżej 26 roku życia. Każda nastolatka, która potrzebuje tabletki „dzień po”, może po prostu wejść do apteki i o nią poprosić. Sama, gdy rodziłam dziecko we Francji, zostałam od razu zapytana przez pielęgniarkę, jakiego rodzaju antykoncepcję planuję stosować i dostałam receptę.

Prawdopodobnie dlatego, że rząd we Francji, jak w większości krajów europejskich, odgrywa bardzo ważną rolę w wychowaniu dzieci – zapewniając m.in. urlop rodzicielski, bezpłatne żłobki i przedszkola oraz opiekę zdrowotną – jego podejście do konsekwencji niechcianych ciąż jest nader pragmatyczne. Tymczasem w USA, mimo że istnieją przeciwnicy aborcji, którzy sporo mówią o zapewnianiu pomocy i doradztwa młodym matkom, wielu jest niechętnych jakiemukolwiek poszerzaniu kompetencji rządzących, nawet jeśli oznaczałoby to pomoc rodzicom i małym dzieciom.

Przez dekady po wprowadzeniu loi Veil, poparcie dla aborcji umocniło się we Francji – zdecydowanie bardziej niż w Stanach. Około 60% Amerykanów uważa, że aborcja powinna być legalna we wszystkich lub w większości przypadków. Tymczasem w badaniu przeprowadzonym we Francji w zeszłym roku 93% respondentów wyraziło swoje „przywiązanie” do prawa aborcyjnego, a 81% stwierdziło, że powinno być one jeszcze bardziej umocnione.

Kiedy Simone Veil zmarła w 2018 roku, uroczystościom pogrzebowym przewodniczył prezydent Macron, a ciało złożono w paryskim Panteonie, miejscu przeznaczonym dla najznamienitszych postaci. Wkrótce jedną stację metra w Paryżu przechrzczono na jej cześć, a poczta francuska umieściła jej wizerunek na znaczku.

Gdy Roe v. Wade zostało zniesione, Macron wyraził swoje zaniepokojenie na twitterze. Jak napisał: „Aborcja jest podstawowym prawem wszystkich kobiet. Musi być chroniona. Pragnę wyrazić moją solidarność z kobietami, których wolność jest podważana przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych”.

Mimo dzielącego ich oceanu, Francję przeszył chłodny powiew tego, co wydarzyło się w USA. Myślę, że ich czujność jeszcze długo nie osłabnie.

Autor: 
Autorka: Pamela Druckerman / Tłumaczenie: Adam Chojnacki
Źródło: 
https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2022/06/france-abortion-rights-roe-united-states/661447/
Polub Plportal.pl:

Reklama